BAZA WIEDZY
Kilka refleksji o zbieraniu starej grafiki
01 marca 2013r. Tomasz Maczuga (fot. Maciej Żywolewski)

POBIERZ KATALOG PDF
Poleć znajomym

"Sztychy opisane poniżej (poza kilkoma wyjątkami) należą do grupy rycin lekceważąco traktowanych przez większość współczesnych kolekcjonerów sztuki graficznej. Znajduje to odbicie w stosunkowo niskich cenach jakie osiągają obecnie na aukcjach, w galeriach i antykwariatach. Grafika tego typu coraz częściej jest katalogowana nie według epok, szkół i artystów ale według tematu, który przedstawia. Można ją znaleźć w katalogach galerii światowych np. w dziale ryciny historyczne, religijne albo widoki morskie, stroje, architektura itp. Czyli traktuje się je coraz częściej jako wyłącznie grafikę dekoracyjną a nie autorską. A jeszcze 100 lat temu wychodziły liczne monografie i katalogi poświęcone poszczególnym autorom tych sztychów: „małym mistrzom”, którzy stają się obecnie coraz bardziej zapomniani. Ich nazwiska były sto lat temu świetnie znane miłośnikom grafiki. Specjaliści rozpisywali się na temat różnic w technice prowadzenia rylca jednego rytownika w stosunku do innych. Roczniki aukcyjne notowały rekordy cenowe za dobre odbitki sztychów Edelincka, Audranów, Duchange, Bartolozziego i wielu innych.

Epoka współczesna ceni bardziej grafikę kolorową, wielkie nazwiska, wszelkich rekordzistów (w tym cenowych) a nade wszystko ceni to, o czym się mówi w mediach, co pokazuje się w telewizji, Internecie, na Facebooku i w muzeach sztuki nowoczesnej. Wysokonakładowe barwne serigrafie Andy Warhola lub Damiena Hirsta uzyskują niejednokrotnie wyższe ceny niż dobre stare odbitki Dürera czy Rembrandta. W centrum uwagi i w powszechnym poważaniu jest przeważnie jakiś niezwykły pomysł, najlepiej szokujący, a perfekcja wykonania, doskonałość warsztatu dużo mniej się liczą i nikogo prawie nie zachwycają. Rynek sztuki w szybkim tempie nabiera cech współczesnej giełdy, gdzie coraz mniej liczy się rzeczywisty stan gospodarki lub system wartości a coraz więcej promocja, emocje, paniki, lobbingi itp. Piotr Sarzyński w swoim artykule o współczesnym rynku sztuki wspomina niemieckiego malarza Gerharda Richtera, którego obraz „Świeca” uzyskał w 2011 na aukcji cenę 12 mln dolarów. Poproszony o skomentowanie tego faktu artysta powiedział: „Jest to tak samo jak światowy kryzys bankowy: absurdalne, niezrozumiałe, groteskowe i nieprzyjemne”.

Kolekcjonowanie starej grafiki było zawsze dla the happy few – dla nielicznych szczęśliwców. Jak powiedział pewien marszand: „to muzyka kameralna rynku sztuki”. Wymaga większego znawstwa a przez to dostarcza większej przyjemności. Stara grafika jest przeważnie czarno-biała. Jak pisze Hanna Widacka w swojej książce „Ogród miłości i 99 innych rycin” – Grafika w swojej klasycznej postaci jest sztuką czarno-białą, operującą bogatą skalą efektów oraz kontrastów bieli i czerni, jak również subtelnymi odcieniami szarości. David Landau wydawca „Print Quarterly” w pierwszym numerze swego pisma, z marca 1984 napisał: Nikt nie napisał jeszcze historii zmian gustu kolekcjonerów sztychów od momentu pojawienia się grafiki w XV w. do współczesności. Gdy ktoś ją napisze, okaże się, że były długie okresy, gdy jedynie garstka zapalonych zbieraczy i uczonych zdawała się zauważać, że ryciny w ogóle istnieją – były to lata gdy nawet ryciny Duerera ani Rembrandta nie były w modzie ponieważ żadne ryciny nie były w modzie. Malarstwo i rysunek nigdy nie cierpiały w tym stopniu od igraszek czasu. To ciekawe zjawisko sugeruje, że grafika jest w istocie odrębną gałęzią sztuki a jej wytwory reprezentują specyficzny środek przekazu – język, którym pewne pokolenia nie mówią. Tak więc nieraz było już tak w historii sztuki, że pewni artyści, pewne epoki, pewne dzieła ulegały zapomnieniu by po latach powrócić przyciągając dużo więcej uwagi niż w chwili swego powstania. Nie ma powodu sądzić, że nie stanie się tak nawet ze starą, grafiką reprodukcyjną.

Duży procent opisanych w tym katalogu rycin zostało kupionych za bardzo niewielkie pieniądze ze stosu oprawnych w papierowe passe -partout rycin leżących w stosach na stołach antykwariatu przy ulicy Sławkowskiej w Krakowie. Elżbieta Seńczuk, współpracowniczka Stanisława Cieślawskiego, znanego krakowskiego antykwariusza, określała te rycinki słowem „śmieciuszki”. Tymczasem prawie wszystkie ryciny opisane w tym katalogu można znaleźć na stronie internetowej Muzeum Brytyjskiego, jednej z najbardziej prestiżowych instytucji muzealnych na świecie. „Śmieciuszki” włącznie z rytowanymi ilustracjami z książek są tam szczegółowo opisane i reprodukowane. I znowu Hanna Widacka: Uważam bowiem, że w historii grafiki ważni byli nie tylko sami luminarze; tworzyli ją też mniej znani artyści, o których należy pamiętać. Należy pamiętać, że stara grafika reprodukcyjna nawet gdy nie ma wartości artystycznej i grzeszy nieporadnością warsztatową pozostaje dokumentem swojej epoki. Johann Huizinga w „Kulturze XVII-wiecznej Holandii”: Sztuka graficzna jest prawdopodobnie o wiele lepszym aniżeli malarstwo miernikiem służącym poznaniu kultury narodowej. …. grafika była niezrównanym środkiem szerzenia sztuki, trafiającym do wszystkich warstw społecznych, od najniższych po najwyższe. Nie sposób wyobrazić sobie dzisiaj, jaką radość sprawiało w XVII i XVIII wieku posiadanie grafiki. Podczas bowiem gdy wspaniałe płótna wisiały w domach prywatnych lub wystawione były w nie zawsze dostępnych budynkach publicznych, każdy mógł pozwolić sobie na zbieranie tanich druków, w których rozpoznawał całe swoje życie i otoczenie.

Odbitka graficzna na papierze jest obiektem szczególnie wrażliwym na upływ czasu. Wystawiona na światło ulega szybkiej degradacji. Niewłaściwie przechowywana niszczeje równie szybko. Równie niebezpieczne są dla grafiki poczynania jej miłośników. W XIX w. zbieracze obcinali marginesy rycin i wklejali je do albumów. W XX w. zapanowała moda na zbyt intensywne wybielanie starego papieru i kolorowanie starych rycin (szczególnie drzeworytów) i map. Jeszcze w latach 70. konserwatorzy Luwru apelowali o ograniczenie tych praktyk. W efekcie dobre odbitki w oryginalnym stanie zachowania są prawdziwą rzadkością a w przyszłości będą jeszcze rzadsze.

I wreszcie opinia prof. Mieczysława Porębskiego: (…) bo do starych rycin wracamy, wracać będziemy z pewnością zawsze, tak jak do starych obrazów – z rosnącym zaciekawieniem, zrozumieniem, szacunkiem".

Tomasz Maczuga, fragment wstępu do katalogu 37. Aukcji Dzieł Sztuki (fot. Maciej Żywolewski)


dr inż. Tomasz Maczuga, zasłużony nauczyciel akademicki, kolekcjoner i znawca dawnej grafiki i książki. Odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, a także wielokrotnie nagradzany m.in. przez Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki za osiągnięcia w dziedzinie badań naukowych i wybitne osiągnięcia w pracy nauczyciela akademickiego. Przez lata oddany kolekcjonerskiej pasji, u schyłku życia postanowił wraz z żoną Janiną przeznaczyć swoje zbiory na ufundowanie stypendiów dla uczniów I Liceum Ogólnokształcącego w Wadowicach oraz dwóch liceów w Nowym Sączu (...). Ponadto utworzył i powierzył Fundacji im. Stefana Batorego fundusz stypendialny dla absolwentów wyżej wymienionych szkół.(...) Wielką prywatną pasją Tomasza Maczugi zawsze były książki, ilustracja książkowa i grafika (...). Wolne chwile Tomasz Maczuga spędzał w antykwariatach i na aukcjach. W latach 1991–2002 był współwłaścicielem krakowskiego antykwariatu „Grafika”. Jednym z obszarów Jego kolekcjonerskich zainteresowań były katalogi antykwaryczne i aukcyjne, ponieważ uważał, że są ważnym źródłem wiedzy dla badaczy reprezentujących różne dyscypliny naukowe. W 2010 r. przekazał Bibliotece Muzeum Narodowego w Warszawie 354 woluminy tego typu dokumentów. Ponad 1000 katalogów zagranicznych domów aukcyjnych, antykwariatów i galerii ofiarował Bibliotece Narodowej w Warszawie, z kolei Centrum Badawczemu Bibliografii Polskiej Estreicherów, działającemu przy Uniwersytecie Jagiellońskim, podarował stare katalogi dotyczące poloniców. Kolejnymi obdarowanymi przez Niego instytucjami zostały krakowskie biblioteki Polskiej Akademii Umiejętności oraz Polskiej Akademii Nauk, a także Muzeum Narodowe w Krakowie, któremu odstąpił około 900 litografii (część tej kolekcji została przekazana już po Jego śmierci przez małżonkę Janinę).
Tomasz Ratajczak, Życiorys Tomasza Maczugi (link)

Tomasz i Janina Maczugowie przeznaczyli część swojej kolekcji - grafiki XVII- i XVIII-wiecznej oraz akwafort z okresu odradzania się tej techniki w 2. połowie XIX wieku - na aukcję charytatywną (37. Aukcja Dzieł Sztuki w Nautilusie). Aukcja odbyła się już po śmierci autora powyższego tekstu. Zysk ze sprzedanych prac przekazny został na Fundusz Janiny i Tomasza Maczugów, powierzony Fundacji im. Stefana Batorego. Fundusz ten jest przeznaczony na stypendia dla absolwentów szkół średnich z Nowego Sącza i Wadowic, pochodzących z niezamożnych rodzin i zamierzających studiować na państwowych uczelniach wyższych.

 

 

GALERIA ZDJĘĆ